Mamy wrażenie, że metki na ubraniach kłamią! Jak często zdarza ci się chodzić na zakupy? A jak często wychodzisz zrezygnowana ze sklepu, bo nagle okazuje się, że rozmiar, który widziałaś na promocji, wcale na ciebie nie pasuje? Jak to się dzieje, że chociaż na metce napisane jest 38, a ty od dziesięciu lat nosisz właśnie M, to przy przymiarce ledwo dopinasz guziki w koszuli, a materiału ze spodni starczy ci tylko na jedną nogę? Wyjaśniamy, jakie metody stosują współczesne marki i dlaczego w każdym sklepie masz inny rozmiar.

To miały być tylko shopping

Wyobraźmy sobie zwykłą sytuację: masz przypływ gotówki, więc wybierasz się na zakupy, żeby zrobić sobie przyjemność. Pewnie kupisz jakieś jedzenie, coś do domu, ale… co z ubraniami? Idziesz do ulubionej galerii, w której wybór sklepów jest tak ogromny, że żeby dokładnie przejrzeć asortyment każdego z nich nie starczyłoby ci tygodnia, dlatego decydujesz się tylko na swoje ulubione sklepy i kilka innych, które swoimi wystawami przykuły twoją uwagę.

Wchodzisz, mierzysz. I niby wszystko jest w porządku, do momentu, w którym w przymierzalni okazuje się, że bluzka za bardzo cię opina. Przymierzasz kolejną rzecz ze sklepu, która ma być luźnym swetrem, więc nawet wzięłaś rozmiar większy.

metka

Tak na wszelki wypadek, żeby wyglądał tak, jak sobie zamyśliłaś. I co się okazuje? Kolejne rozczarowanie, bo nawet w ten sweter ledwo się zmieściłaś. Jeszcze raz sprawdzasz metkę – rozmiar się zgadza.

Co mogło więc pójść nie tak? Wychodzisz ze sklepu rozczarowana, bo przecież nie kupisz sobie ubrań w rozmiarze 42. Jeśli to pierwszy raz, kiedy zdarza ci się taka sytuacja – pewnie w dodatku jest ci smutno i resztę dnia masz zły humor, a gdzieś z tyłu głowy krąży myśl: KIEDY JA TAK PRZYTYŁAM?

O tym, jak rozmiar może być względny

To, że w jednym sklepie będziesz świetnie prezentować się w M, w innym ledwo zmieścisz się do L, a jeszcze w kolejnym dopiero XL będzie wyglądać na tobie dobrze świadczy tylko o tym, że coś jest nie tak z rozmiarówką, a nie że w ciągu jednego dnia twoje ciało zmieniło się o trzy rozmiary.

Świadomość swojego rozmiaru zwykle wynosimy właśnie dzięki mierzeniu i kupowaniu ubrań, a to najczęściej robimy w swoich ulubionych sklepach – czyli tam, gdzie mamy już doświadczenie i gwarancję, że taki a taki rozmiar będzie na nas dobry. Problem często pojawia się dopiero przy odkrywaniu nowych marek… Koniecznie sprawdź czym jest wardrobbing!

Wtedy pora zmierzyć się z teorią względności i z tym, jak wygląda ona w praktyce. Bo obecnie nie da się od tego uniknąć. System rozmiarów jest nieujednolicony, a to wcale nie ułatwia nam kupowania. Jeśli robimy zakupy w sklepie stacjonarnym, na szczęście mamy po prostu możliwość przymiarki – i ubrań, które nam nie odpowiadają po prostu nie bierzemy.

ubrania

Gorzej, jeśli lubimy robić zakupy przez internet i znajdziemy coś nieznanej nam dotąd marki. Bo skąd wiedzieć, co jaki rozmiar oznacza? A przyznaj się przed samą sobą, że raczej nie należysz (jak i większość kobiet) do osób, które sprawdzają tabelkę rozmiarów i dokładnie mierzą się centymetrem krawieckim, przed każdym zakupem online. A takie nietrafione zakupy trzeba będzie po prostu odesłać i czasem jest z tym sporo zachodu.

Sztuczki producentów ubrań

Ponad jedna trzecia ubrań kupionych online wraca do sklepu właśnie z powodu niezgodności w rozmiarze. Coraz częściej występujący problem i powód zwrotów zainteresował osoby zajmujące się na co dzień modą i stylem. Do jakich wniosków doszli?

Odkryli, że producenci ubrań nie tylko nie mają ujednoliconego systemu rozmiarów, ale też różnice między tym samym rozmiarem w różnych miarkach są naprawdę zaskakujące. Niektóre rzeczy różnią się w obwodzie talii nawet o 6 centymetrów. A to przecież kolosalna różnica dla klientek. Zawsze czytaj znaki na metce!

zakup-ubran

I jak tu zdecydować, która z nas naprawdę nosi M, a która już L? Raczej nie prędko wyjaśni się ten problem. Wynika to z tego względu, że każda marka produkuje ubrania dla określonej grupy kobiet, które są stałymi klientkami i już bez trudności odnajdują się tym określonym systemie numeracji i kroju. Dlatego właśnie spodnie z jednego sklepu marki X będą nam pasować, a ze sklepu Y już nie.

Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego producenci od kilku lat stosują takie sztuczki w rozmiarówce. Wynika to po prostu z faktu, że ostatnimi czasy Europejki przybrały na wadze i żeby nie robić im przykrości, producenci po prostu decydują się na dodaniu kilku centymetrów do każdego z rozmiarów.

Wtedy klientka, zadowolona, że od tylu lat ma ten sam rozmiar i mieści się w 36 lub 38, chętnie przymierzy i kupi więcej ubrań – to psychologiczne zagrania, które jak widać z obserwacji, świetnie się sprawdzają. I koniec końców, zadowoleni są zarówno producenci, jak i wszystkie kobiety.

1 Udostępnień